Różne są podejścia mam do smoczków. Jedne z nas pakują do szpitalnej torby kilka sztuk, inne nie kupują nigdy żadnego smoczka. Jak to zwykle bywa, sprawa nie jest taka prosta ani czarno – biała.
Jak sama nazwa wskazuje smoczek uspokajacz służy do uspokajania. Różne są dzieci i różne są nasze (mam) początki macierzyństwa. Niektórym dzieciom łatwiej przychodzi nauka samoregulacji, innym trudniej. Są dzieci, którym bardziej doskwierają bóle brzuszka, które mają kolki, i są dzieci, które nie doświadczają aż tyle dyskomfortu ze strony układu pokarmowego. Są też różne mamy – takie, którym łatwiej znosić dziecięcy płacz i takie, którym jest trudniej. Nasze rodziny są różne – łatwiej uspokajać maluszka, gdy nie musimy jednocześnie zaspokajać potrzeb dwulatka. Czasem smoczek pozwala mamie zaspokoić podstawowe potrzeby (zjeść kanapkę, pójść do toalety). To są plusy stosowania smoczka. Czy są inne, oprócz pomocy dziecku w samoregulacji?
Ssanie dzielimy na odżywcze (służące zaspokajaniu głodu) i nieodżywcze (zapewniające poczucie bezpieczeństwa, regulujące). Ssanie nieodżywcze dziecko może realizować ssąc pierś mamy (gdy już jest najedzone), ssąc palec (palce) lub smoczek. Jeśli z różnych przyczyn nie jesteśmy w stanie zaspokoić potrzeby ssania nieodżywczego, to smoczek może okazać się pomocny. Warto wspomnieć, że szczególnie w pierwszych tygodniach życia dziecka ssanie nieodżywcze wspiera funkcje ssania odżywczego. Badania pokazują, że ssanie nieodżywcze chroni dziecko przed SIDS (zespołem nagłej śmierci łóżeczkowej), wspiera koordynację ssania, oddychania i połykania, wspomaga pracę jelit. Oczywiście ssanie nieodżywcze jest realizowane podczas karmienia piersią, ale gdy dziecko ma dużą potrzebę ssania, smoczek może okazać się pomocny.
Proponując dziecku smoczek, warto pamiętać o kilku aspektach:
– najlepiej wprowadzić smoczek po 6. tygodniu, gdy laktacja jest już ustabilizowana;
– smoczek dobieramy indywidualnie do dziecka (różne dzieci preferują różne kształty smoczków), ale pamiętamy o tym, że płaskie i miękkie smoczki są bezpieczniejsze dla rozwoju twarzoczaszki;
– smoczek proponujemy maluszkowi tylko w tych momentach, gdy jest mu trudno się uspokoić, gdy inne metody nie są w danym momencie możliwe do zastosowania albo gdy mimo prób nie działają;
– gdy dziecko przechodzi w fazę snu głębokiego, wyjmujemy smoczek z jego buzi;
– dobrym momentem pożegnania się ze smoczkiem jest 5., 6. miesiąc życia dziecka. Wówczas słabnie odruch ssania.
– długie stosowanie smoczka może skutkować wadą zgryzu, wadą wymowy (podczas ssania smoczka język znajduje się na dnie jamy ustnej), nieprawidłowym torem oddechowym (podczas stosowania smoczka – szczególnie podczas snu – wargi są rozchylone, tor oddychania jest nieprawidłowy);
– długie i częste stosowanie smoczka może opóźniać rozwój mowy – maluszek, który ssie smoczek ma mniej okazji do wokalizacji – do głużenia, gaworzenia, wypowiadania pierwszych słów. Dlatego warto pamiętać, żeby nie podawać dziecku smoczka w czasie aktywności, gdy jest pogodne, bawi się, śmieje.
Decydując się na pożegnanie się ze smoczkiem, trzeba wziąć pod uwagę następujące czynniki:
– czy rodzice w danym czasie mają zasoby i możliwości, żeby wspierać dziecko w samoregulacji – przez pierwsze dni maluszek będzie prawdopodobnie potrzebował więcej bliskości, noszenia, przytulania;
– czy w życiu dziecka nie będzie innych ważnych zmian (adaptacja w żłobku, nowa niania, pojawienie się rodzeństwa) – te momenty nie są dobrym czasem na pożegnanie się ze smoczkiem, który może być bardziej potrzebny w stresujących momentach;
– są różne pomysły na poinformowanie dziecka o zmianie – niektórzy proponują stopniowe obcinanie końcówki smoczka, oddawanie go młodszym dzieciom, wymienianie na zabawki, smarowanie gorzką substancją, ale ja nie jestem zwolenniczką tych metod. Uważam, że jeśli chcemy budować pozytywną relację z dzieckiem, to dobrze gdy jesteśmy z nim szczerzy (nawet jeśli jest tylko rocznym berbeciem). Uważam, że już kilkunastomiesięcznemu maluchowi można wytłumaczyć, że musimy pożegnać się ze smoczkiem, żeby mieć „ładne ząbki i ładnie mówić”. Możemy utwierdzać dziecko w tym, że gdy będzie mu trudno, to będziemy obok, że może się do nas przytulić.
Na koniec, zostawiam Was z przysłowiem, które przeważnie okazuje się prawdziwe (także w kontekście pożegnania ze smoczkiem): „Strach ma wielkie oczy”. Często to my rodzice bardziej boimy się życia bez smoczka, a dziecko po dwóch, trzech dniach zapomina o swoim „przyjacielu”.
Oczywiście warto wnikliwie obserwować dziecko i indywidualnie wybierać dobry moment, biorąc pod uwagę gotowość dziecka i rodziców. Powodzenia!
Na prośbę Norlandia Przedszkola, tekst przygotowała neurologopeda – Małgorzata Barczuk – właścicielka Logopeda w bliskości.