Kategorie:

Jak przygotować dziecko na przyjście na świat rodzeństwa?

Wszystko zaczęło się od tego, gdy mój wówczas prawie dwuletni synek był świadkiem moich porannych nudności  i wymiotów (a przy bliźniętach trwało to ponad 3 miesiące). Budziliśmy się rano, mąż wychodził do pracy, a on podawał mi migdały. To był nasz poranny rytuał. I to był też czas, kiedy nie sposób było nie tłumaczyć mu tej sytuacji. Nie wiem, ile z tego rozumiał, ale czytaliśmy książki o ciąży dla maluszków (dostosowane do jego wieku), zwracałam jego uwagę na noworodki i niemowlęta w naszym najbliższym otoczeniu, tłumacząc, że niebawem takie dwa maluszki pojawią się w naszym domu. Synek właściwie o nic nie pytał, przypuszczam, że nie miał pojęcia o co chodzi (my też nie wiedzieliśmy, jak żyje się z trójką dzieci, w tym z dwójką noworodków), ale mieliśmy poczucie, że postępujemy wobec niego w porządku. Nie straszyliśmy, że noworodki dużo płaczą, nie projektowaliśmy przyszłości opowiadając, jak to fajnie jest bawić się z rodzeństwem, ani nie wpajaliśmy mu żelaznych zasad, że z rodzeństwem trzeba się dzielić i że w ogóle jak bliźnięta się urodzą to będzie musiał sam jeść i się ubierać. Chcieliśmy podejść do tego etapu spokojnie, przygotowując się na towarzyszenie mu w tej nowej roli starszego brata. 

Zauważał mój powiększający się brzuch, uczestniczył też w jednym z usg, rozmawialiśmy o wyborze imienia, obserwował jak kompletujemy wyprawkę, składał razem z mężem przewijak dla bobasa, testował wózek. Staraliśmy się, żeby nie czuł się odsunięty z powodu spraw związanych z narodzinami rodzeństwa, ale żeby w tym aktywnie uczestniczył. 

Wiedzieliśmy, że będziemy potrzebowali pomocy w opiece nad synkiem, wiec już przed porodem starszak spędzał czas z dziadkami, babcia zabierała go na spacery, chodził z dziadkiem na lody. Dzięki temu, po urodzeniu dzieci, nie czuł się odsunięty, oddawany, tylko robił to co wcześniej. Przed porodem zdarzało mu się spędzać noc beze mnie ( u dziadków, czy u nas w domu, gdy wyjeżdżaliśmy), więc mój 4 dniowy pobyt w szpitalu też nie był dla niego stresujący. 

Jednocześnie, każdą wolną chwilę (a po porodzie prawie ich nie było) staraliśmy się poświęcać właśnie jemu. Podczas drzemek dzieci razem rysowaliśmy, bawiliśmy się pojazdami. Szybko to też stało się naszym rytuałem i świętym czasem z mamą. Oczywiście 2,5 latek nie umie czekać i bywały momenty kiedy potrzebował zabawy ze mną tu i teraz (np. podczas karmienia czy usypiania niemowląt) i pojawiała się złość i frustracja, ale z perspektywy czasu myślę, że było do dla niego cenne doświadczenie. Zawsze staraliśmy się spokojnie wyjaśniać te sytuacje, szukać rozwiązań. Na kryzysowe sytuacje miałam przygotowane specjalne, drobne aktywności – wyklejanki, zdrapywanki, naklejki. 

U nas w ogóle nie sprawdziło się angażowanie synka w pomoc przy opiece nad maluchami (przynoszenie pieluszki, podawanie chusteczek). Synek w ogóle nie był zainteresowany tymi czynnościami. Oczywiście nie zmuszaliśmy go do tego. Czasami bywa tak, że rodzeństwo chętnie angażuje się w tego typu prostą pomoc i warto wówczas to wykorzystać.

Pamiętam jak wróciliśmy z bliźniętami ze szpitala do domu, postawiliśmy nosidełka, maluszki spały, a synek był bardzo podekscytowany, widać było, że nie do końca wie, jak się odnaleźć w tej nowej sytuacji. I to odnajdywanie to był długi proces. Była złość, frustracja, łzy (moje i jego), ale też radość, śmiech, nauka. 

Podsumowując, co nam pomogło przygotować starszego synka do pojawienia się rodzeństwa:

– czytanie książeczek o ciąży dostosowanych do jego wieku (np. „Skąd się biorą dzieci” z okienkami Katie Daynes, „Moja młodsza siostra” Astrid Desbordes, „Czekamy na dzidziusia” Emilie Beaumont)

– uczestniczenie w przygotowaniach wyprawki, zakupach

– budowanie relacji z osobami, które będą pomagać w opiece 

– czas 1:1 ze starszym dzieckiem

– nie straszenie, jak to trudno jest być starszym bratem czy siostrą, ale też nie opowiadanie o wspólnej zabawie (co wiadomo, że nie nastąpi w pierwszych miesiącach)

– przygotowanie się nas dorosłych (rozmawianie o nowej sytuacji, czytanie książek o rodzeństwie, np. „Rodzeństwo” Gosi Stańczyk i „Rodzeństwo bez rywalizacji” Adele Faber i Elaine Mazlish)

– podejście do nowej sytuacji z otwartością, ciekawością, gotowością przyjęcia także trudnych emocji.

Warto pamiętać, że mały człowiek ma prawo czuć się zagubiony w nowej sytuacji. Podobnie jak my rodzice, dla nas to często też jest trudny etap. Ważne, żeby nazywać emocje, które się pojawiają, opowiadać, czy my mamy rodzeństwo, jak wyglądało nasze poznawanie się. 

Wspierające może być też to, że tak naprawdę nie da się przygotować w stu procentach na to, co będzie. Nie możemy do końca przewidzieć, jak będą wyglądały początki funkcjonowania większej rodziny. Ile czasu będziemy w szpitalu, jak zareaguje starsze dziecko, ja my będziemy się czuły po porodzie, jaki temperament będzie miał noworodek, czy będą trudności z karmieniem, czego będzie najbardziej potrzebowało starsze dziecko itd. Dużo jest poza naszą kontrolą i warto to puścić. 

Budujące jest dla mnie teraz to, jaką relację mają dzieci. Czuję, że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, żeby nie utrudniać im poznawania się. Cieszę się, że mają siebie i patrzę z ciekawością w przyszłość, jak dalej będzie rozwijała się ich relacja. 

Na prośbę Norlandia Przedszkola, tekst przygotowała neurologopeda – Małgorzata Barczuk – właścicielka Logopeda w bliskości.